Do liceum uczęszczał w Mińsku Mazowieckim. Był 1951 rok, a więc budowa Nowej Huty była ciągle jeszcze na początku drogi. Na to sztandarowe dla socjalistycznych władz przedsięwzięcie patrzyła cała Polska. Do Krakowa sprowadzano pracowników z różnych części kraju.
W dzieło budowy wzorcowego miasta miało się też angażować młode pokolenie. Nastolatkowie, w ramach obozów organizowanych przez utworzoną w 1948 roku Powszechną Organizację „Służba Polsce”, spędzali tu wakacyjne miesiące. – Młodzież szkół licealnych była zobowiązana pracować na rzecz Ojczyzny, oczywiście ludowej – wspomina o. Jackiewicz, który właśnie w tym charakterze po raz pierwszy, jako junak, przyjechał do Nowej Huty.
Jego 39. brygada stacjonowała w rejonie dawnego lotniska w Czyżynach. – Codziennie rano wychodziliśmy ze śpiewem „O Nowej to Hucie piosenka” na pierwsze budowane osiedla – Wandy, Willowe, Młodości, Na Skarpie. Jako młodzieżowa brygada byliśmy zaangażowani w takie prace jak wywożenie ziemi, podawanie cegieł czy porządkowanie ulic – wspomina. Ziemię wywozili wózkami tam, gdzie obecnie stoi szpital Żeromskiego.
Nie tylko jabłka
Po południu, po skończonej pracy, licealistów czekały m.in. ćwiczenia wojskowe i zajęcia z nauczycielami. Niedziele były wolne. I tak młody Jackiewicz po raz pierwszy skierował swoje kroki do klasztoru cystersów w Mogile. Wcześniej słyszał o nich tylko raz – ucząc się na języku polskim o Wincentym Kadłubku, który pod koniec życia zrezygnował z biskupstwa w Krakowie i wstąpił do pierwszego klasztoru cystersów w Jędrzejowie.
Na tej jednej wizycie się nie skończyło. Już kilka dni później, w junackim ubraniu, wrócił i zapytał ówczesnego opata Augustyna Ciesielskiego, czy może wstąpić do klasztoru. Usłyszał, że po zakończeniu turnusu, jeśli dalej będzie czuł powołanie, będą na niego czekać otwarte drzwi. Wrócił do namiotu z torbą pełną owoców. – Powstała taka legenda, że ja za te jabłka i pomidory do klasztoru poszedłem – śmieje się.
Ludzie potrzebowali
Święceń udzielił mu osiem lat później młody biskup Karol Wojtyła. – Zostałem włączony w pracę duszpasterską w Nowej Hucie, w parafii w Mogile – mówi. Cystersi, zgodnie z regułą św. Benedykta, nie zmieniają miejsca pobytu – o. Korneliusz pozostał tu więc aż do dziś. Jedyną zmianą było przeniesienie do nowego klasztoru na os. Szklane Domy, kiedy mogilska parafia została podzielona na dwie mniejsze i doczekała się własnego kościoła. To jednak dużo późniejsza historia.
– Tu byłem 60 lat temu na swojej pierwszej kolędzie – pokazuje mi jeden z bloków na os. Szklane Domy, tuż obok kościoła. Jak mówi, zamysł władz, by Nową Hutę zbudować jako miasto bez Boga i religii, od początku był skazany na niepowodzenie.
– Przyjeżdżali ludzie z różnych stron, głównie z diecezji kieleckiej, tarnowskiej, ze Śląska. Oni byli przyzwyczajeni do chodzenia do kościoła i przychodzili również tutaj – wspomina zakonnik. – Niemal wszyscy przyjmowali księdza po kolędzie, to było bardzo spontaniczne. Kupowali podczas odpustu obrazy do tych nowych mieszkań i prosili potem o ich poświęcenie. Jeszcze do dziś kiedy chodzimy po kolędzie, spotykamy tych pierwszych mieszkańców i te odpustowe obrazy, które pozostały jako pamiątka pierwszych lat Nowej Huty – mówi.
Tłumy przy Klasztornej
Podstawowym zadaniem o. Korneliusza była katecheza, prowadzona w budynkach klasztoru. To było spore wyzwanie organizacyjne. Inne kościoły w tym rejonie jeszcze nie istniały, a w wieku szkolnym było pokolenie wyżu demograficznego. – Uczyło nas kilkunastu, do tego siostry zakonne. Wydawaliśmy prawie osiem tysięcy świadectw, religia trwała od ósmej rano do ósmej wieczorem – wspomina.
Jak na to wszystko patrzyła władza? To zależało od okresu. Początkowo komuniści nie obierali konfrontacyjnego kursu. Brygady junaków były nawet przyprowadzane do kościoła przez opiekunów. Część nauczycieli nie stawiała też żadnych przeszkód dla katechizacji.
Walka o krzyż
Później wyglądało to już różnie, z kulminacją podczas walki o krzyż w Nowej Hucie w 1960 roku. Władze najpierw obiecały tam mieszkańcom budowę kościoła na os. Teatralnym, a następnie zmieniły zdanie – pozwolenie na budowę cofnięto, a pieniądze ze składek parafian skonfiskowano. W miejscu planowanego kościoła miała stanąć szkoła, a wcześniej trzeba było wywieźć stamtąd drewniany krzyż. Próba usunięcia go skończyła się gwałtownymi zamieszkami, z udziałem kilkutysięcznego tłumu i oddziałów milicji sprowadzanych z sąsiednich miast. Liczbę poszkodowanych po stronie demonstrantów szacuje się na kilkaset, ale trudno ją precyzyjnie określić, gdyż ranni w obawie przed represjami nie zgłaszali się do szpitali.
Krzyż ostatecznie pozostał na swoim miejscu, a pierwszy nowy kościół powstał kilkaset metrów dalej. Budowę Arki Pana rozpoczęto w 1967 roku.
Druga parafia
Również i na budowę nowego klasztoru cystersów na os. Szklane Domy trzeba było czekać kilka lat. O wydzieleniu osobnych rejonów w Nowej Hucie, z których jeden przekształcił się później w drugą cysterską parafię, zdecydował kard. Karol Wojtyła. To do tej parafii należą teraz osiedla wokół placu Centralnego.
Zanim budowa mogła się rozpocząć (w 1984 roku), ludzie gromadzili się wokół krzyża, który do dziś można zobaczyć pomiędzy blokami, przy tzw. „bloku szwedzkim”. Stoi tam od 1932 roku, ustawiony wówczas przy drodze prowadzącej z Bieńczyc do Mogiły, w miejscu wcześniejszego drewnianego krzyża.
– Przy tym krzyżu rozpoczęło się duszpasterstwo. Tam pierwszą Pasterkę odprawił w 1979 roku biskup Albin Małysiak – wspomina o. Jackiewicz.
Dziś o. Jackiewicz coraz rzadziej spotyka już pierwszych budowniczych Nowej Huty. Wielu z nich spoczywa na cmentarzu w Grębałowie. – Ale kiedy się spotykamy, wielu bardzo mile wspomina ten okres, kiedy należeli do mogilskiej parafii – stwierdza.
Zdjęcia archiwalne pochodzą z zasobów Muzeum Krakowa.