Młodszym kibicom dziś trudno w to uwierzyć, ale w ostatniej dekadzie XX wieku były sezony, gdy Cracovia i Wisła znajdowały się w cieniu Hutnika. Wisienką na torcie siedmioletniej obecności w ekstraklasie klubu z Suchych Stawów był udział w Pucharze UEFA.
W 1990 roku beniaminek pewnie wszedł do elity i pierwsze rozgrywki zakończył na 5. miejscu. W kolejnych latach był 12., 14., 8., 9., 3. i 16. W rozgrywkach 1995/1996 i 1996/1997 był jedynym przedstawicielem Krakowa w najwyższej klasie.
„Siergiej, Siergiej”
Ligowe podium z kampanii 1995/1996 jest obok półfinału Pucharu Polski z 1990 roku największym sukcesem w prawie 70-letniej historii piłkarskiej sekcji. Drużyna Jerzego Kasalika zakończyła zmagania za Widzewem i Legią, które odjechały reszcie stawki na ponad 30 punktów. W Nowej Hucie nikt z tego powodu nie płakał, bo trzecia lokata gwarantowała występy w Pucharze UEFA (odpowiednik dzisiejszej Ligi Europy).
W rundzie przedwstępnej Hutnicy trafili na klub Hazri Buzowna Baku. Debiut wypadł okazale, sprawa awansu rozstrzygnęła się już po pierwszym meczu w Nowej Hucie, wygranym przez gospodarzy aż 9:0. To były czasy, gdy drużyny z Azerbejdżanu były jeszcze chłopcami do bicia.
Gola na 8:0 zdobył rosyjski bramkarz Siergiej Szypowski, który wykorzystał rzut karny.
– Kibice skandowali: „Siergiej, Siergiej”, więc podbiegłem pod drugą bramkę! Trener wołał do mnie: Gdzie ty idziesz?”. A ja do niego: „Przecież ludzie chcą!” – wspomina Szypowski, który na stałe mieszka w Polsce i w Warszawie prowadzi szkółkę bramkarską.
W rewanżu nie poszło już tak gładko. Gospodarze prowadzili 1:0 i 2:1, jednak Polacy zdołali zremisować. Władze Hutnika bardzo obawiały się tego wyjazdu – „bo daleko, na Wschodzie bieda, nędza, patologia”.
Czarne scenariusze nie miały pokrycia w rzeczywistości. Jak zapewniał Szypowski, ludzie ze Wschodu byli bardzo gościnni.
– Ich bardzo bogaty sponsor zabrał nas na kolację do drogiej restauracji – mówi.
Taniec brzucha
Gospodarze serwowali również czeskie piwo, a kobiety wykonywały… taniec brzucha. Zespół mieszkał w dużym hotelu, w którym działały agencje towarzyskie. Gdy po drodze winda zatrzymywała się na niższych piętrach, piłkarze byli zapraszani do skorzystania z usług.
– Gdy wracaliśmy do Polski, zapakowali nam jeszcze koniaki, ryby, owoce morza – przypomina sobie trener. Gospodarze, choć w dwumeczu zostali rozgromieni 11:2, okazali się nadzwyczaj gościnni.
Kolejny przeciwnik – Sigma Ołomuniec – był bardziej wymagający. Na prawie pustym stadionie w Czechach było 1:0 dla gospodarzy, których prowadził Karel Brueckner. W drugim meczu Hutnik wygrał 3:1 i awansował dalej – ostatnią bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego zdobył Michał Stolarz.
W 1/32 finału na brązowych medalistów mistrzostw Polski czekało wielkie AS Monaco. Boisko na Suchych Stawach było bardzo grząskie, bo przed pierwszym meczem w Krakowie padało przez kilka dni.
Francuzi byli lepsi i z Polski wywieźli jednobramkową wygraną. W Monaco tylko potwierdzili klasę i zwyciężyli 3:1. Drużyna z księstwa była naszpikowana gwiazdami – grali w niej między innymi Fabien Barthez, Emmanuel Petit, a młody Thierry Henry wchodził z ławki.
Lepszy od Bartheza
W Monaco piłkarze Hutnika mieli nie tylko problem z upilnowaniem rywali, ale z otwarciem drzwi w hotelu. Większość pierwszy raz w życiu spotkała się z kartami magnetycznymi. Choć przegrali, ich występ nie został źle oceniony. Szypowski, choć puścił trzy gole, od dziennikarzy „L’Equipe” otrzymał notę wyższą od Bartheza.
To były pięknie dni, jak śpiewała Halina Kunicka. Sezon z pucharami zakończył się jednak spadkiem z I ligi i Hutnik nie nawiązał już do tych sukcesów. Czy czasy glorii jeszcze wrócą? Na razie klub odbudowuje się dzięki stowarzyszeniu, które powstało w 2010 roku. Obecnie zespół występuje w III lidze, na czwartym poziomie w Polsce.