– Spędzamy czas tak samo, jak większość emerytów w Niemczech i Francji, ale tylko w Polsce nasze hobby jest traktowane jak coś niezwykłego – mówią Andrzej i Teresa.
Często nie ma ich w Krakowie w Wielkanoc i Boże Narodzenie. – Wszyscy nam zazdroszczą takich świąt. Ciepło, spokojnie, bez biegania, szaleństw z prezentami, załatwiania i pieczenia. Święta spędzone na plaży w towarzystwie bliskiej osoby są naprawdę przyjemne – dodają Andrzej i Teresa Walczak.
Zapytani, czy członkowie rodziny nie mają im za złe, że w całości poświęcili się swojemu hobby, odpowiadają z uśmiechem: – Dzieci doskonale nas rozumieją, proszę zobaczyć, u nich na podwórku stoi drugi kamper.
Na Kaukaz i do Iranu
Pod koniec maja Andrzej i Teresa wyruszyli kamperem z Czyżyn na północny Kaukaz. Planują dojechać aż nad Morze Kaspijskie. Do Krakowa wrócą dopiero jesienią. W zimie wybiorą się do Iranu. Walczakowie stawiają na kraje, które nieczęsto są spotykane w katalogach biur podróży. Nie boją się jechać tam, gdzie panuje bieda i trudne warunki do życia.
– Gdybyśmy mieli przed podróżą za każdym razem zastanawiać się, co by było, gdyby na miejscu zastała nas wojna czy atak terrorystyczny, to pozostałoby nam zostać w Nowej Hucie, czytać gazety i dyskutować z sąsiadami o polityce – przyznaje Andrzej Walczak.
Czasem w odległych zakątkach globu spotykają ich najbardziej niesamowite przeżycia. Pani Teresa do dziś wspomina, jak w Togo uczyła kucharza gotować polskie dania, a tamtejsze zakonnice doceniły przygotowane przez nią pierogi. Po powrocie do Krakowa podróżnicy opłacają rachunki, załatwiają sprawy urzędowe i organizacyjne, wywołują zdjęcia, dekorują dom pamiątkami z wyjazdów, montują filmy z podróży i publikują swoje wspomnienia w sieci. Pracują także nad książką, w której opowiedzą o swoich doświadczeniach.
Podróż za grosze? To możliwe
Walczakowie udowadniają, że aby podróżować, nie trzeba być bogaczem. Pan Andrzej i jego małżonka przyznają, że mają po ok. 3 tys. zł emerytury. Przed każdą podróżą dokładnie szacują koszty, szukają w książkach i w sieci informacji o historii, kulturze, tradycji danego kraju, sprawdzają ceny paliw i produktów żywnościowych, a także rozmawiają z innymi podróżnikami o ich doświadczeniach.
Małżonkowie z Czyżyn przyznają, że sytuacje awaryjne w drodze łatwiej jest rozwiązać na wschodzie niż na zachodzie. Jak mówią, w Afryce czy w Europie Wschodniej zawsze można spotkać życzliwego człowieka, który pomoże dotrzeć do warsztatu. Kiedy auto zepsuje się na autostradzie w którymś z krajów zachodnich, za lawetę i za naprawę trzeba zapłacić nawet kilkaset euro.
Andrzej i Teresa Walczakowie podkreślają, że aby odwiedzać dalekie kraje, trzeba najpierw odpowiednio ocenić swoje siły i możliwości. Podczas swoich wypraw często spotykają dwa typy podróżników.
– Rozmawialiśmy z wieloma osobami, które rzuciły pracę w korporacji, sprzedały mieszkanie i wyruszyły w świat. Często ich historie kończą się nieszczęśliwie, bo nie mają już do czego wracać. Znamy też takich, którzy w młodości ciężko pracowali i teraz, kiedy są już po czterdziestce, zbierają owoce swojej pracy i mogą większość czasu poświęcić na podróże – przyznaje Andrzej Walczak.
Podróżnicy z Czyżyn wyznają, że gdyby musieli wybrać jedno państwo na przeprowadzkę, postawiliby na Rosję. – Abstrahując od polityki, Rosja to tak ciekawy i zróżnicowany pod względem geograficznym kraj, że miejsc do zwiedzania wystarczy na kilka lat. Po rosyjsku rozmawiamy swobodnie, nie ma bariery językowej. Tam można stanąć kamperem, gdzie się chce, wyjść do ludzi i wypić herbatę z nieznajomymi – mówią Andrzej i Teresa.